podaję instrukcję "zagadania" do dziewczyny/kobiety, bo chyba tego w szkole nie uczą:
Podchodzisz na odległość nie mniejszą niż półtora metra, umyty,w czystych ciuchach i z umytymi zębami. Zagajasz:
- Cześć, mam na imię ....... (podajesz swoje imię)... . A jak ty masz na imię?
- .. (tutaj każda kulturalna dziewczyna powinna się przywitać i podać swoje imię)...
- Fajna jesteś/podobasz mi się/zaintrygowałaś mnie (do wyboru). Miałabyś ochot na kawę/kino/lody (do wyboru) w moim towarzystwie?
- Dziękuję, chętnie pójdę na kawę/do kina/na lody z tobą (w razie odmowy: nie, dziękuję/mam chłopaka/spadaj leszczu).
- Świetnie, powiedz kiedy masz czas i podaj jakiś nr telefonu, to się odezwę (w razie odmowy: szkoda mimo wszystko/a to szczęściarz/jak "miło")
- (panna daje "namiar"), mam czas ......, spotkajmy się ......
- super, mój numer to ..... Co porabiasz? Uczysz się, pracujesz? A może teraz masz chwilkę na rozmowę? Ja .... (podajesz jakieś ogólne informacje, ale bez numeru buta czy orientacji politycznej). Jesteś z .... (nazwa miejscowości)?
- .............. jeśli niewiasta jest zainteresowana, to zawsze znajdzie chwilkę na pogadanie...
to powyżej, to jest minimum aby kogoś poznać. jeśli tego nie potrafisz, to jesteś jakimś gamoniem i lepiej nie fatyguj się, bo i tak będziesz zawsze sam. musisz mieć choć odrobinę polotu i przebojowości. panny nie lubią nieśmiałych, zalęknionych gostków w rurkach, więc poćwicz na młodszej siostrze, kuzynce, ostatecznie na ciotce lub przed lustrem.
możesz też pisać na spotted... :/
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2016 o 22:13
@SzewskaPasja: może czytając poruszasz ustami? dlatego tak wolno ci idzie i się nudzisz czytając...?
film jest tragiczny. gdybym nie przeczytał wcześniej książki, to po zobaczeniu pierwszego odcinka dałbym sobie spokój z Sapkowskim...
@FriendzoneMaster: nie może zrzec się alimentów dla dziecka, ponieważ sąd zawsze ma na uwadze dobro małoletniego.
znajomy ma małą córeczkę z pipą, która go zdradza i nawet się rozbierała i masturbowała przed web kamerką. wniósł o rozwód. sąd nie pozwala mu się rozwieść, ze względu na dobro dziecka. a to, że kobita dawała dupy ciapakom i szwabiszynom w burdelu w Niemczech, jest dla Sądu nieważne. fajnie ma, prawda...?
p.s. córka jest jego - zrobił badanie DNA. to jej drugie dziecko. oba są po to, żeby ojcowie płacili wysokie alimenty...
a propos - słyszałem czy też czytałem gdzieś, że z ZD długo się nie żyje. teraz jest trochę lepiej, ale jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat wstecz, dzieciaki z ZD nie zdążały wydorośleć...
no nieźle, ktoś buchnął mój pomysł...
mam sąsiada, który mówiąc delikatnie "lubiał wypić". pracował w delegacji i wracał tylko co 2-3 tygodnie, no i aby nie dopuścić do kaca, podtrzymywał ilość promili w organizmie cały czas. sąsiadka (tylko kumpela, żeby nie było), zaczynała już odchodzić od zmysłów i to dosłownie. jakieś proszki na uspokojenie, na sen, na nerwice... problem pogłębiał fakt, że nie mięli dzieci i sąsiadka miała za dużo czasu na "przemyślenia". do tego szanowny małżonek nic nie dawał "na dom", bo nic mu nie zostawało, choć zarabiał nieźle w tej delegacji (drogownictwo).
to były jeszcze czasy "blaszaków" z monitorami kineskopowymi, a więc obowiązkowo musiał być stolik na kompa i do tego drukarka, chyba HP. drukarka specyficzna dlatego, że pobierała papier z poziomego podajnika z przodu i wypluwała go piętro wyżej, nad tym podajnikiem papieru. wydrukowane arkusze nie musiały być zbierane, ponieważ nie zabierały dodatkowego miejsca.
po wysłuchaniu kolejny już raz żalów, że "ma go już dosyć", że go "kopnie w dupę", że "po co jej taki chłop w domu", że "lepiej niech nie przyjeżdża" itd. poradziłem jej, żeby (o ile takie coś jest) wydrukowała i zostawiła na tym wyjściowym podajniku, sądowy pozew o rozwód. miało to wyglądać tak, jakby zapomniała go zabrać z drukarki, przed wypełnieniem i wysłaniem. sąsiad zawsze grał na tym komputerze w "Małysza", czy jakieś inne gry, gdy przyjeżdżał z delegacji. chcąc nie chcąc więc, musiał zauważyć pismo z nagłówkiem "POZEW O ROZWÓD", napisany wytłuszczonymi "wołami". poradziłem tej sąsiadce, że jeśli nie znajdzie takiego "pozwu" w necie, to niech przerobi jakiś inny, sądowy dokument, bo tak naprawdę tylko ten nagłówek ma dotrzeć do świadomości małżonka. no i tak zrobiła, ale nic nie wspominała, tylko go ukradkiem obserwowała, jakby nigdy nic.
chyba zadziałało, bo pierwszy raz od jakiegoś czasu, sąsiad gadał na trzeźwo, a sąsiadka dostała piękny bukiet róż. nie odezwał się nigdy na ten temat, a "pozew" zniknął z drukarki w niejasnych okolicznościach. taka sielanka trwała z trzy czy cztery miesiące, a później wszystko wróciło do "normy". sąsiad otrzeźwiał dopiero, gdy mu zmarł ojciec na "raka wątroby" (eufemizm do marskości), a który też każdy dzień kończył flaszką. strasznie się przed śmiercią nacierpiał, choć trwało to może z trzy tygodnie tylko. krótko później sąsiad trafił na internę, bo miał krew w kale. lekarz mu postawił ultimatum: albo trochę zwolni, albo za pół roku, pójdzie w ślady swojego ojca.
teraz pracuje na miejscu, czasem przy imieninach czy urodzinach coś spożyje, ale to już nie to co kiedyś. kilka lat temu, gdy sąsiadka z kolei zaczęła pracę w delegacji, sąsiad zadłużył się do tego stopnia, że przez kilka tygodni nie miał prądu, po odłączeniu przez energetykę. przychodził też do mnie i pożyczał, podając jakieś zmyślone powody. tylko po kilku "razach" i prawie dwóch tysiącach PLN, zatelefonowałem do jego lepszej połowy, z pytaniem kiedy zwrócą i dlaczego im się tyle nieszczęść na głowę zwaliło? zamurowało ją, zapytała tylko "ile?" i czy może w ratach zwrócić.
krótko później urodziło im się w końcu dziecko i teraz sąsiad robi za przykładnego męża i ojca. chyba nie będę mu uświadamiał syna, jaki to był wywijas z jego ojca...
tak to niestety jest, gdy "wódka kogoś pokocha", więc może lepiej nie uderzać do niej w konkury...?
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2016 o 1:38
nieprawda. koty i psy dostają zastrzyki (iniekcję) najczęściej w kłąb pod skórę, bo nie posiadają dobrze rozwiniętych mięśni "dupy", tak jak człowiek...
wszystko i wszyscy stali w tym tramwaju. tramwaj również...?
sugerowałbym zamieszczenie zdjęcia. takie wyznanie bez pokazania dowodu, to o kant dupy potłuc...
jakiś mało męski ten jej chłopak...
podaję instrukcję "zagadania" do dziewczyny/kobiety, bo chyba tego w szkole nie uczą: Podchodzisz na odległość nie mniejszą niż półtora metra, umyty,w czystych ciuchach i z umytymi zębami. Zagajasz: - Cześć, mam na imię ....... (podajesz swoje imię)... . A jak ty masz na imię? - .. (tutaj każda kulturalna dziewczyna powinna się przywitać i podać swoje imię)... - Fajna jesteś/podobasz mi się/zaintrygowałaś mnie (do wyboru). Miałabyś ochot na kawę/kino/lody (do wyboru) w moim towarzystwie? - Dziękuję, chętnie pójdę na kawę/do kina/na lody z tobą (w razie odmowy: nie, dziękuję/mam chłopaka/spadaj leszczu). - Świetnie, powiedz kiedy masz czas i podaj jakiś nr telefonu, to się odezwę (w razie odmowy: szkoda mimo wszystko/a to szczęściarz/jak "miło") - (panna daje "namiar"), mam czas ......, spotkajmy się ...... - super, mój numer to ..... Co porabiasz? Uczysz się, pracujesz? A może teraz masz chwilkę na rozmowę? Ja .... (podajesz jakieś ogólne informacje, ale bez numeru buta czy orientacji politycznej). Jesteś z .... (nazwa miejscowości)? - .............. jeśli niewiasta jest zainteresowana, to zawsze znajdzie chwilkę na pogadanie... to powyżej, to jest minimum aby kogoś poznać. jeśli tego nie potrafisz, to jesteś jakimś gamoniem i lepiej nie fatyguj się, bo i tak będziesz zawsze sam. musisz mieć choć odrobinę polotu i przebojowości. panny nie lubią nieśmiałych, zalęknionych gostków w rurkach, więc poćwicz na młodszej siostrze, kuzynce, ostatecznie na ciotce lub przed lustrem. możesz też pisać na spotted... :/
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2016 o 22:13
CIA jest niezłe, potrafi zamienić zająca w królika...
@SzewskaPasja: może czytając poruszasz ustami? dlatego tak wolno ci idzie i się nudzisz czytając...? film jest tragiczny. gdybym nie przeczytał wcześniej książki, to po zobaczeniu pierwszego odcinka dałbym sobie spokój z Sapkowskim...
akurat Filipińczycy jakoś nie zalewają Europy...
tak, bo my w Polsce gramy "statkami kosmicznymi", zamiast rakietami do tenisa...
ona nawet nie jest ładna, to jaka "piękna"? toż to pasztetowa...
zestaw antyubogaceniowy...?
@FriendzoneMaster: nie może zrzec się alimentów dla dziecka, ponieważ sąd zawsze ma na uwadze dobro małoletniego. znajomy ma małą córeczkę z pipą, która go zdradza i nawet się rozbierała i masturbowała przed web kamerką. wniósł o rozwód. sąd nie pozwala mu się rozwieść, ze względu na dobro dziecka. a to, że kobita dawała dupy ciapakom i szwabiszynom w burdelu w Niemczech, jest dla Sądu nieważne. fajnie ma, prawda...? p.s. córka jest jego - zrobił badanie DNA. to jej drugie dziecko. oba są po to, żeby ojcowie płacili wysokie alimenty...
@OrdynarnyOrdynansOrdynata: dokładnie i to zaraz po urodzeniu dziecka. gdyby naprawdę jej zależało tylko na dziecku, to poszłaby do banku nasienia...
@andyk77 wie co mówi (pisze), próbował wiele razy...
architekt nie projektuje i nie wykonuje reklam na witryny sklepów/zakładów...
jakieś forum dla dysortografików...?
psy: "ee... jakoś to będzie, młode naszego pana/pani nie może być złe..." kot: "kur..a, kur..a!, kur..a!!"...
a propos - słyszałem czy też czytałem gdzieś, że z ZD długo się nie żyje. teraz jest trochę lepiej, ale jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat wstecz, dzieciaki z ZD nie zdążały wydorośleć...
idealny dla kuternogi...
no nieźle, ktoś buchnął mój pomysł... mam sąsiada, który mówiąc delikatnie "lubiał wypić". pracował w delegacji i wracał tylko co 2-3 tygodnie, no i aby nie dopuścić do kaca, podtrzymywał ilość promili w organizmie cały czas. sąsiadka (tylko kumpela, żeby nie było), zaczynała już odchodzić od zmysłów i to dosłownie. jakieś proszki na uspokojenie, na sen, na nerwice... problem pogłębiał fakt, że nie mięli dzieci i sąsiadka miała za dużo czasu na "przemyślenia". do tego szanowny małżonek nic nie dawał "na dom", bo nic mu nie zostawało, choć zarabiał nieźle w tej delegacji (drogownictwo). to były jeszcze czasy "blaszaków" z monitorami kineskopowymi, a więc obowiązkowo musiał być stolik na kompa i do tego drukarka, chyba HP. drukarka specyficzna dlatego, że pobierała papier z poziomego podajnika z przodu i wypluwała go piętro wyżej, nad tym podajnikiem papieru. wydrukowane arkusze nie musiały być zbierane, ponieważ nie zabierały dodatkowego miejsca. po wysłuchaniu kolejny już raz żalów, że "ma go już dosyć", że go "kopnie w dupę", że "po co jej taki chłop w domu", że "lepiej niech nie przyjeżdża" itd. poradziłem jej, żeby (o ile takie coś jest) wydrukowała i zostawiła na tym wyjściowym podajniku, sądowy pozew o rozwód. miało to wyglądać tak, jakby zapomniała go zabrać z drukarki, przed wypełnieniem i wysłaniem. sąsiad zawsze grał na tym komputerze w "Małysza", czy jakieś inne gry, gdy przyjeżdżał z delegacji. chcąc nie chcąc więc, musiał zauważyć pismo z nagłówkiem "POZEW O ROZWÓD", napisany wytłuszczonymi "wołami". poradziłem tej sąsiadce, że jeśli nie znajdzie takiego "pozwu" w necie, to niech przerobi jakiś inny, sądowy dokument, bo tak naprawdę tylko ten nagłówek ma dotrzeć do świadomości małżonka. no i tak zrobiła, ale nic nie wspominała, tylko go ukradkiem obserwowała, jakby nigdy nic. chyba zadziałało, bo pierwszy raz od jakiegoś czasu, sąsiad gadał na trzeźwo, a sąsiadka dostała piękny bukiet róż. nie odezwał się nigdy na ten temat, a "pozew" zniknął z drukarki w niejasnych okolicznościach. taka sielanka trwała z trzy czy cztery miesiące, a później wszystko wróciło do "normy". sąsiad otrzeźwiał dopiero, gdy mu zmarł ojciec na "raka wątroby" (eufemizm do marskości), a który też każdy dzień kończył flaszką. strasznie się przed śmiercią nacierpiał, choć trwało to może z trzy tygodnie tylko. krótko później sąsiad trafił na internę, bo miał krew w kale. lekarz mu postawił ultimatum: albo trochę zwolni, albo za pół roku, pójdzie w ślady swojego ojca. teraz pracuje na miejscu, czasem przy imieninach czy urodzinach coś spożyje, ale to już nie to co kiedyś. kilka lat temu, gdy sąsiadka z kolei zaczęła pracę w delegacji, sąsiad zadłużył się do tego stopnia, że przez kilka tygodni nie miał prądu, po odłączeniu przez energetykę. przychodził też do mnie i pożyczał, podając jakieś zmyślone powody. tylko po kilku "razach" i prawie dwóch tysiącach PLN, zatelefonowałem do jego lepszej połowy, z pytaniem kiedy zwrócą i dlaczego im się tyle nieszczęść na głowę zwaliło? zamurowało ją, zapytała tylko "ile?" i czy może w ratach zwrócić. krótko później urodziło im się w końcu dziecko i teraz sąsiad robi za przykładnego męża i ojca. chyba nie będę mu uświadamiał syna, jaki to był wywijas z jego ojca... tak to niestety jest, gdy "wódka kogoś pokocha", więc może lepiej nie uderzać do niej w konkury...?
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2016 o 1:38
kolega Rafał zapomniał o elektromagnesach i helu, tak że...
to jest ostatnie stadium haluksów, a nie druga prawa stopa...
nieprawda. koty i psy dostają zastrzyki (iniekcję) najczęściej w kłąb pod skórę, bo nie posiadają dobrze rozwiniętych mięśni "dupy", tak jak człowiek...
jak na 12 lat, to trochę nierozgarnięta ta jego córka...
@zerco: fakt, charakter pisma może się ździebko różnić...
a matura z gówniakiem uwieszonym na cycku, czy co tam w tym wieku będą miały...?