@kkndkkndkknd: obawiam się, że już jest kilka międzynarodowych korporacji, które dużo wcześniej wpadły na pomysł obiecywania takich gruszek na wierzbie. obiecują zbawienie, życie wieczne, życie ponowne, ale w innej powłoce, a niektóre nawet 72 dziewice (albo kozy, bo nie sprecyzowali dokładnie). jeszcze się przechwalają, że "żodyn" nie zgłaszał reklamacji...
@omohoto: nigdy nie był dobrym aktorem. grał co prawda lepiej niż pień drzewa, ale tylko dlatego, że potrafi chodzić. bełkocz, ma paraliż twarzy, zaczynał karierę w lekkich pornosach. cała ta seria Rocky, Rambo i reszta jego filmów, to kino klasy B, jeśli nie C.
ale czego się można spodziewać po potomku Żydówki i włoskiego fryzjera...
z życia
gdy służyłem w armii, należałem do grupy żołnierzy z MRA, (Mobilizacyjny Rzut Alarmowy). działało to w taki sposób, że po telefonie od oficera dyżurnego na kompanię, mieliśmy się stawić u niego w 100% gotowi do wyjścia na miasto i powiadomienia oficerów o ogłoszeniu alarmu. każdy miał swój rejon, zazwyczaj około 6-10 adresów do odwiedzenia i zebrania podpisów w mieszkaniach tych oficerów, czasami od domowników (żon, matek, dzieci), ponieważ oficera nie było na miejscu. raz na miesiąc, musieliśmy odwiedzać w ciągu dnia te adresy, aby najczęściej w nocy, podczas alarmu się nie pogubić. ja miałem nawet wojskowego lekarza (psychiatrę), który mieszkał na terenie szpitala psychiatrycznego, oraz kilku oficerów młodszych i chyba jednego majora czy pułkownika w blokowisku. najgorsze było to, że kolejność "oblatywania" była ściśle ustalona, a odległość osiedla od szpitala spora. do tego rynsztunek, w tym OP-1, maska, plecak, karabin, 3 magazynki (na szczęście puste) itd. po takim obchodzie, wracałem już nieźle spocony i zdyszany, bo i limit czasowy obowiązywał. zależnie od humoru oficera dyżurnego, czasami wystarczyło się spiąć i w miarę szybko pogalopować do sztabu, ale niektórzy kazali nam też lecieć na miasto i zaliczyć rundkę. zazwyczaj na biurze przepustek nas zawracali, że rozkaz odwołany itd. powrót na kompanię i w kimono. był jednak jeden "wesoły Romek", który czasem wystawiał patrol kilkaset metrów za bramą i dopiero on zawracał nas, gdy byliśmy już "w galopie". zawsze później dostawał burę od dowódcy, że hałas robi na mieście, bo to wiadomo, ciężkie buciory i sprzęt klekotał, a i patrol czasami się wydzierał, żeby się zatrzymać i zawracać do jednostki.
do rzeczy. przyszedł czas "nieplanowanego alarmu" próbnego, gdzie mieliśmy mieć mierzone czasy itd, pełna mobilizacja, ewakuacja z jednostki, część jedzie na poligon, część na strzelnicę, nawiązanie łączności i takie tam. normalnie zabawa w wojsko, dla dużych chłopców. my (RMA) w pełnej gotowości, bo normalnie to czasem trzeba było się dopiero ubierać, stawiliśmy się w biurze przepustek (do sztabu to tylko ćwiczenia, w razie alarmu natychmiast na "miasto"). u mnie lekarz wypadał na końcu, ale najpierw trzeba polatać po piętrach w blokach. no więc godzina pierwsza czy druga w nocy, a ja dobijam się do mieszkań trepostwa, żeby mi ktoś parafkę na kartce postawił. szczęściem nie było jeszcze domofonów wszędzie, a samych oficerów już w domach nie było, bo już dawno byli w jednostce. otwierały zazwyczaj żony, z wyrozumiałością podpisywały listę i dopiero wtedy kładły się pewnie spać. ale nie zawsze. do jednego mieszkania musiałem dobijać się dłużej i już zdenerwowany chciałem schodzić, gdy w końcu ktoś otworzył drzwi. wewnątrz był półmrok, ale doskonale widziałem kto mi otworzył. to była młodziutka dziewczyna, ubrana w taką przezroczystą koszulkę nocną, że wszystko było widać przez nią. ładna buzia, boska figura, pełne piersi i skromne białe figi dopełniały całości. mogła mieć z 15, może 16 lat! w połowie wypowiadania mojej formułki i szykowania listy do podpisu, zabrakło mi języka w gębie, chyba pierwszy raz w życiu.
musiałem mieć bardzo głupią minę i wielkie oczy, bo zaspana uśmiechnęła się tylko, wyjęła mi z rąk długopis i listę, podpisała się i z pięknym uśmiechem mi je oddała. zrobiłem krok do tyłu i już drzwi się zamknęły. nie pamiętam, jak i którędy doszedłem do szpitala i wróciłem do jednostki. tak, to była córka tego "wesołego Romka"...
jakiś czas później dowiedziałem się, że ona już od kilku lat tak "przyjmuje" MRA, a teraz ma prawie 17 wiosen. za każdym razem ma tylko figi i przezroczystą koszulkę, za każdym razem udaje (?) zaspaną. i za każdym razem z czarującym uśmiechem, podziwia reakcję żołnierzy jaką wywołuje swoim wyglądem.
sadystka...
to nowy program Kitajców: "2+0", bo ten "2+1" idzie zbyt wolno i Chiny mają nadal za duży przyrost naturalny. taka wazektomia termiczna, zamiast chirurgicznej czy chemicznej...
@allahuwonsz: ja wiem, że cała stara "niUnia" jest jakaś dziwna, bez instynktu samozachowawczego. te ich chłopy, jeszcze kilkanaście lat wstecz mieli resztki testosteronu, może nawet jakiś nabiał w portkach. przez tych kilkanaście lat, całe to bredzenie o poprawności politycznej, równości płci, wolności religii czy orientacji seksualnej, połączone z tolerancją i brakiem asertywności, zrobiło im w głowach toksyczny koktajl, który ich wykastrował chemicznie.
tacy niby inteligentni i do przodu ze wszystkim, a dali się podejść, jak małe dzieci z piaskownicy, zwabione cukierkiem. a teraz płacz, że ich dymają i mordują...
muslimy szanowały i nadal szanują TYLKO i WYŁĄCZNIE brutalną przemoc. każde humanitarne odruch w stosunku do nich, oni odbierają jako słabość i uległość, a to jest dla nich powód do pogardy i zniewag z ich strony. czy cały ten zachodni świat spadł z kosmosu?
jak dzieci, normalnie...
może jeszcze prawiczek, ale już nie dziewica... http://i0.wp.com/apollo-na-uploads.s3.amazonaws.com/1422669822004/if-you-know-what-i-mean.png
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 6 czerwca 2016 o 20:53
@kkndkkndkknd: obawiam się, że już jest kilka międzynarodowych korporacji, które dużo wcześniej wpadły na pomysł obiecywania takich gruszek na wierzbie. obiecują zbawienie, życie wieczne, życie ponowne, ale w innej powłoce, a niektóre nawet 72 dziewice (albo kozy, bo nie sprecyzowali dokładnie). jeszcze się przechwalają, że "żodyn" nie zgłaszał reklamacji...
gdyby cię kochał, to znalazłby drogę do domu...
@omohoto: nigdy nie był dobrym aktorem. grał co prawda lepiej niż pień drzewa, ale tylko dlatego, że potrafi chodzić. bełkocz, ma paraliż twarzy, zaczynał karierę w lekkich pornosach. cała ta seria Rocky, Rambo i reszta jego filmów, to kino klasy B, jeśli nie C. ale czego się można spodziewać po potomku Żydówki i włoskiego fryzjera...
z życia gdy służyłem w armii, należałem do grupy żołnierzy z MRA, (Mobilizacyjny Rzut Alarmowy). działało to w taki sposób, że po telefonie od oficera dyżurnego na kompanię, mieliśmy się stawić u niego w 100% gotowi do wyjścia na miasto i powiadomienia oficerów o ogłoszeniu alarmu. każdy miał swój rejon, zazwyczaj około 6-10 adresów do odwiedzenia i zebrania podpisów w mieszkaniach tych oficerów, czasami od domowników (żon, matek, dzieci), ponieważ oficera nie było na miejscu. raz na miesiąc, musieliśmy odwiedzać w ciągu dnia te adresy, aby najczęściej w nocy, podczas alarmu się nie pogubić. ja miałem nawet wojskowego lekarza (psychiatrę), który mieszkał na terenie szpitala psychiatrycznego, oraz kilku oficerów młodszych i chyba jednego majora czy pułkownika w blokowisku. najgorsze było to, że kolejność "oblatywania" była ściśle ustalona, a odległość osiedla od szpitala spora. do tego rynsztunek, w tym OP-1, maska, plecak, karabin, 3 magazynki (na szczęście puste) itd. po takim obchodzie, wracałem już nieźle spocony i zdyszany, bo i limit czasowy obowiązywał. zależnie od humoru oficera dyżurnego, czasami wystarczyło się spiąć i w miarę szybko pogalopować do sztabu, ale niektórzy kazali nam też lecieć na miasto i zaliczyć rundkę. zazwyczaj na biurze przepustek nas zawracali, że rozkaz odwołany itd. powrót na kompanię i w kimono. był jednak jeden "wesoły Romek", który czasem wystawiał patrol kilkaset metrów za bramą i dopiero on zawracał nas, gdy byliśmy już "w galopie". zawsze później dostawał burę od dowódcy, że hałas robi na mieście, bo to wiadomo, ciężkie buciory i sprzęt klekotał, a i patrol czasami się wydzierał, żeby się zatrzymać i zawracać do jednostki. do rzeczy. przyszedł czas "nieplanowanego alarmu" próbnego, gdzie mieliśmy mieć mierzone czasy itd, pełna mobilizacja, ewakuacja z jednostki, część jedzie na poligon, część na strzelnicę, nawiązanie łączności i takie tam. normalnie zabawa w wojsko, dla dużych chłopców. my (RMA) w pełnej gotowości, bo normalnie to czasem trzeba było się dopiero ubierać, stawiliśmy się w biurze przepustek (do sztabu to tylko ćwiczenia, w razie alarmu natychmiast na "miasto"). u mnie lekarz wypadał na końcu, ale najpierw trzeba polatać po piętrach w blokach. no więc godzina pierwsza czy druga w nocy, a ja dobijam się do mieszkań trepostwa, żeby mi ktoś parafkę na kartce postawił. szczęściem nie było jeszcze domofonów wszędzie, a samych oficerów już w domach nie było, bo już dawno byli w jednostce. otwierały zazwyczaj żony, z wyrozumiałością podpisywały listę i dopiero wtedy kładły się pewnie spać. ale nie zawsze. do jednego mieszkania musiałem dobijać się dłużej i już zdenerwowany chciałem schodzić, gdy w końcu ktoś otworzył drzwi. wewnątrz był półmrok, ale doskonale widziałem kto mi otworzył. to była młodziutka dziewczyna, ubrana w taką przezroczystą koszulkę nocną, że wszystko było widać przez nią. ładna buzia, boska figura, pełne piersi i skromne białe figi dopełniały całości. mogła mieć z 15, może 16 lat! w połowie wypowiadania mojej formułki i szykowania listy do podpisu, zabrakło mi języka w gębie, chyba pierwszy raz w życiu. musiałem mieć bardzo głupią minę i wielkie oczy, bo zaspana uśmiechnęła się tylko, wyjęła mi z rąk długopis i listę, podpisała się i z pięknym uśmiechem mi je oddała. zrobiłem krok do tyłu i już drzwi się zamknęły. nie pamiętam, jak i którędy doszedłem do szpitala i wróciłem do jednostki. tak, to była córka tego "wesołego Romka"... jakiś czas później dowiedziałem się, że ona już od kilku lat tak "przyjmuje" MRA, a teraz ma prawie 17 wiosen. za każdym razem ma tylko figi i przezroczystą koszulkę, za każdym razem udaje (?) zaspaną. i za każdym razem z czarującym uśmiechem, podziwia reakcję żołnierzy jaką wywołuje swoim wyglądem. sadystka...
@icywind: "...już wiem, dlaczego nazwałeś swoją firmę MICROSOFT... - powiedziała kiedyś dziewczyna do Bill'a Gates'a, po spędzeniu z nim nocy...
@KarolSztrasburger: gdy ktoś (Anonimowy) chce poznać/spotkać podstarzałego, włoskiego mięśniaka, zamiast takich trzech aniołków, to jak go nazwać...?
@Keraton: albo (już) luźniejszego anusa...
@FriendzoneMaster: jak boga kocham, próbuję...
@Kanch: yyy... że niby w znaczeniu: "brak słów"...?
uderz w stół, a pisowskie trolle się odezwą...
miało być tylko "pipi w lesie", a tyle emocji i nadziei wywołał ten list u małżonki...
geriofil. w dodatku ciota...
to nie był trójką! przecież napisane jak wół, że nic nie mógł zrobić, bo coś cały czas niósł...
oj tam, wnikasz. stodoła - obora? przecież gimbazjalista nie odróżnia takich szczegółów. jest budynek, na wsi, zawiera siano/słomę = obleci...
ale żaden muslim nie odważy się zaatakować. śmierć z ręki kobiety, automatycznie blokuje mu pakiet "raj mit 72 dziewice", tak że...
prawe mijania, lewe drogowe. autoelektryk się "ebnął" przy podłączaniu wiązki...
to nowy program Kitajców: "2+0", bo ten "2+1" idzie zbyt wolno i Chiny mają nadal za duży przyrost naturalny. taka wazektomia termiczna, zamiast chirurgicznej czy chemicznej...
@allahuwonsz: ja wiem, że cała stara "niUnia" jest jakaś dziwna, bez instynktu samozachowawczego. te ich chłopy, jeszcze kilkanaście lat wstecz mieli resztki testosteronu, może nawet jakiś nabiał w portkach. przez tych kilkanaście lat, całe to bredzenie o poprawności politycznej, równości płci, wolności religii czy orientacji seksualnej, połączone z tolerancją i brakiem asertywności, zrobiło im w głowach toksyczny koktajl, który ich wykastrował chemicznie. tacy niby inteligentni i do przodu ze wszystkim, a dali się podejść, jak małe dzieci z piaskownicy, zwabione cukierkiem. a teraz płacz, że ich dymają i mordują... muslimy szanowały i nadal szanują TYLKO i WYŁĄCZNIE brutalną przemoc. każde humanitarne odruch w stosunku do nich, oni odbierają jako słabość i uległość, a to jest dla nich powód do pogardy i zniewag z ich strony. czy cały ten zachodni świat spadł z kosmosu? jak dzieci, normalnie...
inżynierowie i lekarze z Afryki nie chcą pracować dla Szwecji? jaki ja jestem zaskoczony...
świetna okazja, żeby trochę syfu spławić z Francji i Niemiec. a jakby co, to bóg... sorki, allach tak chciał... tylko niech tego nie spie..olą...!
@nemrod5: albo chociaż o Alanka, choć wstyd taki sam...
Włochy (dzielnica Warszawy), ale inaczej się odmienia...
świnie. a później takie drwale głodujo...
mercedes vito brał dokładnie tyle, ile było w specyfikacji: 1 litr / 1000km...