@BongMan: gdyby jeszcze dawano parę groszy to znów żule wkroczyliby do akcji czyszczenia świata, ze skutecznością o wiele większą niż przedszkolaki. Problemem nie jest zachęta tylko mentalność. Dziadek Niemiec czy dziadek Holender idzie, wrzuci, a te parę groszy co dostanie wrzuca zwykle do puszki na cele charytatywne. Ale to zupełnie inna mentalność, najbardziej widać to na przykładzie funkcjonowania policji. W takich krajach policja ma zupełnie inne priorytety. Zwłaszcza jeśli chodzi o Holandię. Tam rób co chcesz. Chcesz ćpać? Ćpaj. Chcesz sobie hodować zielsko? (legalne jest tylko posiadanie do 5g, hodowla nie - tak gdyby ktoś nie wiedział) Na komendzie powiedzą ci: proszę bardzo. Ale jedna skarga od sąsiadów i wpadamy, zgarniamy wszystko, a jeśli łamałeś prawo to poniesiesz konsekwencje. Ale nikt ci nie zrobi nalotu za to, że na własny użytek sobie coś hodowałeś. Ale spróbuj wnerwiony na bankomat lekko go uderzyć - nie zdążysz się odwrócić, a już za tobą stoi grzecznie dwóch panów z pytaniem dlaczego dewastujesz mienie publiczne. Tylko różnica jest jeszcze w samym zachowaniu. Tam nie chodzi każdy naburmuszony. "Dzień dobry" do każdego obcego, z uśmiechem - to norma. Sąsiadka rozładowuje zakupy? Jak mam chwilę to podejdę i pomogę. Bezinteresownie. Oczywiście, nie jest idealnie. Ale zdecydowanie bliżej na co dzień do amerykańskiego filmu niż szarej polskiej codzienności.
I o ile wiele rzeczy w europie zachodniej może się nie podobać, chciałbym jednak żeby ta kultura życia w społeczeństwie przyszła wreszcie i do nas. Żeby dało się z sąsiadem dobrze żyć. Żeby to nie był kraj, gdzie 40 milionów ludzi codziennie wstaje wku*wionych, swój nastrój przekazując innym. Zwykła życzliwość i dbanie o WSPÓLNY interes. Ale do tego jest potrzebna współpraca wszystkich - zarówno obywateli, jak i służb (policji czy dziadków w SM) oraz władz.
@Bravo512: no to najpierw się dowiedz a potem sobie gdybaj zamiast obrażać ludzi za to, że walczą o swoje dzieci. A spraw jest wnoszonych mnóstwo każdego roku. I praktycznie wszystkie umażane. Ale to nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że zaszczepić dziecko musisz (z resztą czasem nie masz wyboru, bo bywa, że dzieci szczepione są tuż po porodzie), ale jak ktoś coś spie*doli to pomocy nie dostaniesz.
Użyj własnego mózgu zamiast tego należącego do redaktora, włącz internet i sobie poszukaj ilu jest poszkodowanych w związku z NOP (ewidentnie, bez żadnego gdybania, ze to może nie to). I jak się te sprawy kończą. Istnieją specjalne fundacje, które pomagają w takich sprawach, ale nawet z ich pomocą prawną często się nie udaje.
@Grajcz: najbardziej idiotyczne jest to, że ludzie hejtują a sami nie mają pojęcia o czym gadają. Ruchy antyszczepionkowe wcale nie są antyszczepionkowe -.-
Antyszczepionkowcy to margines. Te wszelkie ruchy, protesty nie są przeciw szczepionkom. Są przeciw temu, że jak zachłanny lekarz tak bardzo chce oszczędzać, że spie*doli dziecku życie, to nie poniesie żadnej odpowiedzialności, nikt nie zapewni pomocy rodzicom takiego dziecka. Mowa tu oczywiście o Negatywnym Odczynie Poszczepionkowym. Który jest spowodowany głównie:
a) przez niezastosowanie podstawowych zasad bezpieczeństwa przez ośrodki. Na przykład szczepi się dziecko ZBYT WCZEŚNIE. Dlaczego? Szczepionki nie są w pojedynczych fiolkach. Jak otworzą a nie ma akurat tylu chętnych to się zmarnuje. Więc szczepi się dzieci w nieodpowiednim wieku, żeby nie wyrzucać całej fiolki przez jednego gówniaka. A rodzic nawet jak wie, że takiej szczepionki dziecko nie powinno przyjmować bo mogą pojawić się powikłania, to przy przymusowych szczepionkach nie może odmówić. Wiesz, że twoje dziecko może się pochorować tak, że już nie będzie mieć praktycznie życia. Ale jak rozumiem, ci wszyscy wyśmiewający z uśmiechem przyjmą taką decyzję?
b) w o wiele mniejszym stopniu, ale skład szczepionek. Po prostu skutek monopolu - firmy oszczędzają, bo nie ma konkurencji. Oszczędzają na składzie. Co z tego, że będzie szczepionka zasyfiona? I tak się ją kupi. I chce się odbierać człowiekowi możliwość zakupu innej szczepionki.
A pomocy zero. Lekarz nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Producent nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Nawet jak ktoś potwierdzi, że powikłania są skutkiem szczepionki. Nikt nie ponosi odpowiedzialności. Oprócz dziecka.
I właśnie dlatego ludzie nie chcą się zgodzić na przymus. W krajach, w których przymusu nie ma, i tak praktycznie każde dziecko jest zaszczepione. Prawie, bo czasami ze względów zdrowotnych szczepienie jest zbyt dużym ryzykiem. U nas nikt się nie przejmuje. Jak bydło - taśmowo: jeb, następny, jeb, następny...
Ale oczywiście propaganda robi swoje. Co najśmieszniejsze najłatwiej manipulacjom poddają się te same osoby, które narzekają, że w telewizji kłamstwa i manipulacja.
@weram: youtube rzeczywiście kara, nie wiem czy akurat jego, ale osoby o podobnym contencie owszem, sam sprawdziłem (więc i jemu nie ma powodu nie wierzyć). A do twojej wypowiedzi jeszcze bym dodał, że gruby i skłócony z bożyszczem wielu gimbusów, więc nielubiany przez sporą część youtuba :)
@JaramSieJakMorswinOceanem: i to nie tylko w Polsce. Pamiętam moje pierwsze szkolenie na magazynie, trener mnie oprowadza: "O, a tutaj mamy taką tablicę z informacjami. Na przykład jak często zdarzają się wypadki, możesz sobie zobaczyć. Już dawno nie było u nas żadnego wypadku, a dokładnie... *zerka na tablicę* ...od wczoraj".
@robal14: kolega wyżej się rozpisał, ja powiem krótko. Nie żyjemy w strachu przed wypadkami powiadasz? To teraz zaburzyłeś nieco mój światopogląd. Czyli że te wszystkie światełka i malunki na drogach, te wszystkie znaczki to tylko element ozdobny? Pasy to najnowszy szyk mody, dlatego się je montuje w każdym aucie? Przepisy, zakazy, nakazy - to tylko takie urozmaicenie, w rzeczywistości niepotrzebne?
No chyba, że jesteś stereotypowym kierowcą BMW. Ci rzeczywiście miewają wszystko głęboko i niczego się nie boją...
@veather: wulgaryzmy są czymś naturalnym w każdym narodzie. Amerykanie bardzo często rzucają fuckami, równie często co Polacy. "A la mierda" - od tego rozpoczęło się moje zainteresowanie hiszpańskim. Niemcy czy Holendrzy też nie przebierają. Słowacy, Serbowie, Rosjanie, a nawet ludzie z Afryki. Poznałem wszystkie te narody i wiele innych. Wulgaryzmy są używane w każdym języku bardzo często, częściej niż powinny. Należy z tym walczyć, ale Polacy wcale nie odbiegają pod tym względem. A dlaczego obcokrajowcy tak szybko łapią? Dla Słowian kurva jest dobrze znana. Dla anglojęzycznych - prawie jak curve. Ogólnie łatwo zapamiętać, dla każdego brzmi znajomo, każdy potrafi wymówić. Właśnie dlatego polska "ku*wa" jest tak popularna. Nie ma się czym szczyć, ale też nie ma co podchodzić do tego aż tak serio. I na prawdę polski potrafi zaintrygować obcokrajowców, i chociaż jest dla nich nie do pokonania, to koślawe "dzień dobry" z ust rodowitego Ghańczyka rodzi uśmiech. Dlaczego dzień dobry? Bo obok "ku*wa" to najczęściej powtarzane słowa przez Polaków. Podkreślam, POWTARZANE, bo nie zapamiętasz języka gdy usłyszysz zbitek słów raz w życiu.
Koleś pewnie nawet nie ma pojęcia, że jest geniuszem...
Wyobraźmy sobie teraz, kupujesz taki samochód. Okazuje się, że są jakieś problemy - ukryte wady, które wyszły dopiero po zakupie i dłuższym użytkowaniu/na stacji diagnostycznej. Chcesz go oddać i odzyskać pieniądze. Sprzedawca naturalnie się nie zgadza. Co robisz? Idziesz do sądu i po długim procesie odzyskujesz pieniądze... Zaraz zaraz, jakie pieniądze? Za co? Przecież chipsy były dobre, szczelnie zapakowane, nie pogniecione, nie przeterminowane. Samochód? Ale co samochód, samochód był tylko w gratisie, dorzuciłem go za darmo, zatem pan też może mi go oddać za darmo, żadnego zwrotu pieniędzy :)
@richie117: cóż, jak lubisz swoją pracę, i do tego masz możliwość de facto pobierania drugiej pensji - czemu by nie? Ale to nie kwestia tylko lekarzy, ale i szpitali, które muszą na to dostać kasę... i fakt, to jedyny taki przypadek jaki znam.
A co do siedzenia...może przez parę dni, maksymalnie przez tydzień. W końcu ci to obrzydnie. Sam miałem jeszcze w czasie szkoły o tym się przekonać. Tu mieliśmy szczęście, że było nas aż 4 osoby w trakcie praktyk, więc przynajmniej można było pogadać, czasem ktoś nas posłał do kiosku po jakieś fajki (co tam że niepełnoletni), jakoś tam leciało. Ale na dłużej to staje się męczące. Ciężko czytać książki przez 8h dzień w dzień. Tak samo jak filmy i muzyka wreszcie obrzydną (i mówi to serialowy maniak, który sporo jest w stanie obejrzeć, z resztą muzyki też mogę słuchać godzinami, ale bez przesady). A ruszyć z miejsca się nie możesz, masz siedzieć.
Znam strażników zakładowych czy dziewczyny ze stoisk w galerii, którzy mają właśnie takie miejsca pracy, gdzie większość czasu siedzisz i nic nie robisz. Na początku fajnie się po opierdzielać. Potem znajdziesz sobie zajęcie. A potem już ci zaczyna odwalać. Ale ważne, że płacą - i tak lepsze niż ciężka praca po której nie masz siły zrobić cokolwiek dla siebie.
@urka: chociaż takie rozwiązanie ma swoje plusy - uczysz się nowych rzeczy, które mogą się przydać przy innej okazji, dlatego jeśli ktoś to lubi warto próbować :) W najgorszym wypadku skończy się formatem, czyli powrotem do punktu wyjścia
@urka: a jeśli komuś zależy na pozostawieniu systemu (np ma ważne pliki, których nie chce stracić) to zawsze można to naprawić z poziomu trybu awaryjnego. Aczkolwiek to ręczna robota i dla laika (a może i dla specjalisty też, nie wiem bo nim nie jestem) może być czasochłonna...
@richie117: jest jeszcze jedna opcja. Np u mnie w szpitalu, w medycynie pracy jest podobnie. Pani jest wypisana codziennie na 1h. A jak jest w praktyce? Po prostu pracuje w innym pokoju, gdzie ma wywieszoną normalną tabliczkę. W efekcie w gabinecie nr 218 pracuje 7:45 - 8:00, ale już w gabinecie nr 120 pracuje 8:00 - 15:30. Jak ktoś przyjdzie po papierek później to po prostu druga pani, która tam siedzi łapie za telefon i dzwoni. Bo po co ma siedzieć po 8h, skoro przez pół miesiąca nikt do niego nie przyjdzie? Przynajmniej ma swoją specjalizację i wykorzystuje umiejętności zamiast brać kasę za siedzenie na tyłku (które swoją drogą nie jest przyjemne jak przez 8h nic nie robisz, czas się dłuży niemiłosiernie).
@Maquabra: i właśnie przez takich ludzi przestałem oglądać piłkę nożną, ze śledzenia 3 zespołów (i ich ligowych przeciwników, w 3 różnych ligach)został jeden, i to nawet nie każdy mecz. Dlaczego? Bo nie ma w tym ani krzty ducha sportu. To wszystko wymiera. Zawodnicy nie mają żadnej przyjemności, nie kryją się z tym, że grają dla kasy i nic więcej ich nie obchodzi. Kiedyś było zupełnie inaczej.
Gdy dorastałem, miałem okazję podziwiać na prawdę magików. I drużyny były drużynami. Zawodnicy przychodzili godzinę czy dwie przed treningiem, trochę pogadali, rozgrzewali się spokojnie. Po treningu wspólna kolacja, często też wspólne wypady na miasto z kolegami z drużyny i ich rodzinami. Klub był jak druga rodzina. I nikomu nie przyszło do głowy by żyjac w takiej atmosferze zmieniać drużynę co sezon, bo sypnęli parę euro więcej. Zawodowy piłkarz potrafił w wolnym czasie iść i pokopać z dzieciakami pod blokiem. I nie szukał przy tym kamer i dziennikarzy. Piłkę wtedy się oglądało, bo było widać miłość do sportu.
Teraz? Każdy z każdym skłócony, wieczne fochy, prowokacje, kluby zmieniane co chwilę za kwoty wyssane z palca. Teraz już transfery nie emocjonują. W sumie nic nie emocjonuje. Po prostu pracownicy poprawnie wykonujący swój zawód, i w sporej części nic więcej.
To jak z aktorami. Można mieć najlepsze szkoły aktorskie, być mistrzem w swoim fachu, a i tak nie dorównać komuś, kto jest słaby, ale kocha to co robi. Bo tego drugiego ogląda się z przyjemnością, angażuje się bardziej...
I nikomu nie zabraniam wykonywania swojego zawodu. Mówi się, że nie ma księży z powołania, nie ma nauczycieli z powołania. Piłkarzy też już nie ma z powołania. W sumie to kto jest?
@BongMan: gdyby jeszcze dawano parę groszy to znów żule wkroczyliby do akcji czyszczenia świata, ze skutecznością o wiele większą niż przedszkolaki. Problemem nie jest zachęta tylko mentalność. Dziadek Niemiec czy dziadek Holender idzie, wrzuci, a te parę groszy co dostanie wrzuca zwykle do puszki na cele charytatywne. Ale to zupełnie inna mentalność, najbardziej widać to na przykładzie funkcjonowania policji. W takich krajach policja ma zupełnie inne priorytety. Zwłaszcza jeśli chodzi o Holandię. Tam rób co chcesz. Chcesz ćpać? Ćpaj. Chcesz sobie hodować zielsko? (legalne jest tylko posiadanie do 5g, hodowla nie - tak gdyby ktoś nie wiedział) Na komendzie powiedzą ci: proszę bardzo. Ale jedna skarga od sąsiadów i wpadamy, zgarniamy wszystko, a jeśli łamałeś prawo to poniesiesz konsekwencje. Ale nikt ci nie zrobi nalotu za to, że na własny użytek sobie coś hodowałeś. Ale spróbuj wnerwiony na bankomat lekko go uderzyć - nie zdążysz się odwrócić, a już za tobą stoi grzecznie dwóch panów z pytaniem dlaczego dewastujesz mienie publiczne. Tylko różnica jest jeszcze w samym zachowaniu. Tam nie chodzi każdy naburmuszony. "Dzień dobry" do każdego obcego, z uśmiechem - to norma. Sąsiadka rozładowuje zakupy? Jak mam chwilę to podejdę i pomogę. Bezinteresownie. Oczywiście, nie jest idealnie. Ale zdecydowanie bliżej na co dzień do amerykańskiego filmu niż szarej polskiej codzienności. I o ile wiele rzeczy w europie zachodniej może się nie podobać, chciałbym jednak żeby ta kultura życia w społeczeństwie przyszła wreszcie i do nas. Żeby dało się z sąsiadem dobrze żyć. Żeby to nie był kraj, gdzie 40 milionów ludzi codziennie wstaje wku*wionych, swój nastrój przekazując innym. Zwykła życzliwość i dbanie o WSPÓLNY interes. Ale do tego jest potrzebna współpraca wszystkich - zarówno obywateli, jak i służb (policji czy dziadków w SM) oraz władz.
Skoro używa się go "żeby bębna nie wy*ebało", to tylko potwierdza, że na jelita działa dobrze.
@Bravo512: no to najpierw się dowiedz a potem sobie gdybaj zamiast obrażać ludzi za to, że walczą o swoje dzieci. A spraw jest wnoszonych mnóstwo każdego roku. I praktycznie wszystkie umażane. Ale to nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że zaszczepić dziecko musisz (z resztą czasem nie masz wyboru, bo bywa, że dzieci szczepione są tuż po porodzie), ale jak ktoś coś spie*doli to pomocy nie dostaniesz. Użyj własnego mózgu zamiast tego należącego do redaktora, włącz internet i sobie poszukaj ilu jest poszkodowanych w związku z NOP (ewidentnie, bez żadnego gdybania, ze to może nie to). I jak się te sprawy kończą. Istnieją specjalne fundacje, które pomagają w takich sprawach, ale nawet z ich pomocą prawną często się nie udaje.
@Grajcz: najbardziej idiotyczne jest to, że ludzie hejtują a sami nie mają pojęcia o czym gadają. Ruchy antyszczepionkowe wcale nie są antyszczepionkowe -.- Antyszczepionkowcy to margines. Te wszelkie ruchy, protesty nie są przeciw szczepionkom. Są przeciw temu, że jak zachłanny lekarz tak bardzo chce oszczędzać, że spie*doli dziecku życie, to nie poniesie żadnej odpowiedzialności, nikt nie zapewni pomocy rodzicom takiego dziecka. Mowa tu oczywiście o Negatywnym Odczynie Poszczepionkowym. Który jest spowodowany głównie: a) przez niezastosowanie podstawowych zasad bezpieczeństwa przez ośrodki. Na przykład szczepi się dziecko ZBYT WCZEŚNIE. Dlaczego? Szczepionki nie są w pojedynczych fiolkach. Jak otworzą a nie ma akurat tylu chętnych to się zmarnuje. Więc szczepi się dzieci w nieodpowiednim wieku, żeby nie wyrzucać całej fiolki przez jednego gówniaka. A rodzic nawet jak wie, że takiej szczepionki dziecko nie powinno przyjmować bo mogą pojawić się powikłania, to przy przymusowych szczepionkach nie może odmówić. Wiesz, że twoje dziecko może się pochorować tak, że już nie będzie mieć praktycznie życia. Ale jak rozumiem, ci wszyscy wyśmiewający z uśmiechem przyjmą taką decyzję? b) w o wiele mniejszym stopniu, ale skład szczepionek. Po prostu skutek monopolu - firmy oszczędzają, bo nie ma konkurencji. Oszczędzają na składzie. Co z tego, że będzie szczepionka zasyfiona? I tak się ją kupi. I chce się odbierać człowiekowi możliwość zakupu innej szczepionki. A pomocy zero. Lekarz nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Producent nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Nawet jak ktoś potwierdzi, że powikłania są skutkiem szczepionki. Nikt nie ponosi odpowiedzialności. Oprócz dziecka. I właśnie dlatego ludzie nie chcą się zgodzić na przymus. W krajach, w których przymusu nie ma, i tak praktycznie każde dziecko jest zaszczepione. Prawie, bo czasami ze względów zdrowotnych szczepienie jest zbyt dużym ryzykiem. U nas nikt się nie przejmuje. Jak bydło - taśmowo: jeb, następny, jeb, następny... Ale oczywiście propaganda robi swoje. Co najśmieszniejsze najłatwiej manipulacjom poddają się te same osoby, które narzekają, że w telewizji kłamstwa i manipulacja.
Dzień samobójców to 7 kwietnia. A jeśli Karola wku*wia dzień łapania za cycki, to może pora schudnąć?
On chciał nad morze, jego kobieta w góry. Więc poszli na kompromis...
@maxrudolf: ktoś tu na screenie kogoś obraża? Chyba jest subtelna różnica pomiędzy usługą telefoniczną a lizaniem odbytu...
@weram: youtube rzeczywiście kara, nie wiem czy akurat jego, ale osoby o podobnym contencie owszem, sam sprawdziłem (więc i jemu nie ma powodu nie wierzyć). A do twojej wypowiedzi jeszcze bym dodał, że gruby i skłócony z bożyszczem wielu gimbusów, więc nielubiany przez sporą część youtuba :)
@JaramSieJakMorswinOceanem: i to nie tylko w Polsce. Pamiętam moje pierwsze szkolenie na magazynie, trener mnie oprowadza: "O, a tutaj mamy taką tablicę z informacjami. Na przykład jak często zdarzają się wypadki, możesz sobie zobaczyć. Już dawno nie było u nas żadnego wypadku, a dokładnie... *zerka na tablicę* ...od wczoraj".
Dobra jednak nie wyszło krótko.
@robal14: kolega wyżej się rozpisał, ja powiem krótko. Nie żyjemy w strachu przed wypadkami powiadasz? To teraz zaburzyłeś nieco mój światopogląd. Czyli że te wszystkie światełka i malunki na drogach, te wszystkie znaczki to tylko element ozdobny? Pasy to najnowszy szyk mody, dlatego się je montuje w każdym aucie? Przepisy, zakazy, nakazy - to tylko takie urozmaicenie, w rzeczywistości niepotrzebne? No chyba, że jesteś stereotypowym kierowcą BMW. Ci rzeczywiście miewają wszystko głęboko i niczego się nie boją...
Żadna z odpowiedzi niestety nie jest poprawna. Ataku dokonał...Azjata (tak, Anglicy naprawdę nazywają ich Azjatami).
@zpiesciamudotwarzy: i kod sms też się sam wklepuje?
"spanie, leżenie i jedzenie" - dobrze, że do tych pasji nie doszło jeszcze sranie na dywan...
@maciek_tbt4: to bierz, przecież pierwsza cyfra to 9 a nie 6 tylko debil pudełko trzyma do góry nogami -.-
@Kubczyn23: Są.
Tam taki mecz pokazują w telewizji, a u nas to normalka w B-klasie...
@veather: wulgaryzmy są czymś naturalnym w każdym narodzie. Amerykanie bardzo często rzucają fuckami, równie często co Polacy. "A la mierda" - od tego rozpoczęło się moje zainteresowanie hiszpańskim. Niemcy czy Holendrzy też nie przebierają. Słowacy, Serbowie, Rosjanie, a nawet ludzie z Afryki. Poznałem wszystkie te narody i wiele innych. Wulgaryzmy są używane w każdym języku bardzo często, częściej niż powinny. Należy z tym walczyć, ale Polacy wcale nie odbiegają pod tym względem. A dlaczego obcokrajowcy tak szybko łapią? Dla Słowian kurva jest dobrze znana. Dla anglojęzycznych - prawie jak curve. Ogólnie łatwo zapamiętać, dla każdego brzmi znajomo, każdy potrafi wymówić. Właśnie dlatego polska "ku*wa" jest tak popularna. Nie ma się czym szczyć, ale też nie ma co podchodzić do tego aż tak serio. I na prawdę polski potrafi zaintrygować obcokrajowców, i chociaż jest dla nich nie do pokonania, to koślawe "dzień dobry" z ust rodowitego Ghańczyka rodzi uśmiech. Dlaczego dzień dobry? Bo obok "ku*wa" to najczęściej powtarzane słowa przez Polaków. Podkreślam, POWTARZANE, bo nie zapamiętasz języka gdy usłyszysz zbitek słów raz w życiu.
Koleś pewnie nawet nie ma pojęcia, że jest geniuszem... Wyobraźmy sobie teraz, kupujesz taki samochód. Okazuje się, że są jakieś problemy - ukryte wady, które wyszły dopiero po zakupie i dłuższym użytkowaniu/na stacji diagnostycznej. Chcesz go oddać i odzyskać pieniądze. Sprzedawca naturalnie się nie zgadza. Co robisz? Idziesz do sądu i po długim procesie odzyskujesz pieniądze... Zaraz zaraz, jakie pieniądze? Za co? Przecież chipsy były dobre, szczelnie zapakowane, nie pogniecione, nie przeterminowane. Samochód? Ale co samochód, samochód był tylko w gratisie, dorzuciłem go za darmo, zatem pan też może mi go oddać za darmo, żadnego zwrotu pieniędzy :)
Już niedługo w IKEA
@richie117: cóż, jak lubisz swoją pracę, i do tego masz możliwość de facto pobierania drugiej pensji - czemu by nie? Ale to nie kwestia tylko lekarzy, ale i szpitali, które muszą na to dostać kasę... i fakt, to jedyny taki przypadek jaki znam. A co do siedzenia...może przez parę dni, maksymalnie przez tydzień. W końcu ci to obrzydnie. Sam miałem jeszcze w czasie szkoły o tym się przekonać. Tu mieliśmy szczęście, że było nas aż 4 osoby w trakcie praktyk, więc przynajmniej można było pogadać, czasem ktoś nas posłał do kiosku po jakieś fajki (co tam że niepełnoletni), jakoś tam leciało. Ale na dłużej to staje się męczące. Ciężko czytać książki przez 8h dzień w dzień. Tak samo jak filmy i muzyka wreszcie obrzydną (i mówi to serialowy maniak, który sporo jest w stanie obejrzeć, z resztą muzyki też mogę słuchać godzinami, ale bez przesady). A ruszyć z miejsca się nie możesz, masz siedzieć. Znam strażników zakładowych czy dziewczyny ze stoisk w galerii, którzy mają właśnie takie miejsca pracy, gdzie większość czasu siedzisz i nic nie robisz. Na początku fajnie się po opierdzielać. Potem znajdziesz sobie zajęcie. A potem już ci zaczyna odwalać. Ale ważne, że płacą - i tak lepsze niż ciężka praca po której nie masz siły zrobić cokolwiek dla siebie.
@urka: chociaż takie rozwiązanie ma swoje plusy - uczysz się nowych rzeczy, które mogą się przydać przy innej okazji, dlatego jeśli ktoś to lubi warto próbować :) W najgorszym wypadku skończy się formatem, czyli powrotem do punktu wyjścia
@urka: a jeśli komuś zależy na pozostawieniu systemu (np ma ważne pliki, których nie chce stracić) to zawsze można to naprawić z poziomu trybu awaryjnego. Aczkolwiek to ręczna robota i dla laika (a może i dla specjalisty też, nie wiem bo nim nie jestem) może być czasochłonna...
@richie117: jest jeszcze jedna opcja. Np u mnie w szpitalu, w medycynie pracy jest podobnie. Pani jest wypisana codziennie na 1h. A jak jest w praktyce? Po prostu pracuje w innym pokoju, gdzie ma wywieszoną normalną tabliczkę. W efekcie w gabinecie nr 218 pracuje 7:45 - 8:00, ale już w gabinecie nr 120 pracuje 8:00 - 15:30. Jak ktoś przyjdzie po papierek później to po prostu druga pani, która tam siedzi łapie za telefon i dzwoni. Bo po co ma siedzieć po 8h, skoro przez pół miesiąca nikt do niego nie przyjdzie? Przynajmniej ma swoją specjalizację i wykorzystuje umiejętności zamiast brać kasę za siedzenie na tyłku (które swoją drogą nie jest przyjemne jak przez 8h nic nie robisz, czas się dłuży niemiłosiernie).
@Maquabra: i właśnie przez takich ludzi przestałem oglądać piłkę nożną, ze śledzenia 3 zespołów (i ich ligowych przeciwników, w 3 różnych ligach)został jeden, i to nawet nie każdy mecz. Dlaczego? Bo nie ma w tym ani krzty ducha sportu. To wszystko wymiera. Zawodnicy nie mają żadnej przyjemności, nie kryją się z tym, że grają dla kasy i nic więcej ich nie obchodzi. Kiedyś było zupełnie inaczej. Gdy dorastałem, miałem okazję podziwiać na prawdę magików. I drużyny były drużynami. Zawodnicy przychodzili godzinę czy dwie przed treningiem, trochę pogadali, rozgrzewali się spokojnie. Po treningu wspólna kolacja, często też wspólne wypady na miasto z kolegami z drużyny i ich rodzinami. Klub był jak druga rodzina. I nikomu nie przyszło do głowy by żyjac w takiej atmosferze zmieniać drużynę co sezon, bo sypnęli parę euro więcej. Zawodowy piłkarz potrafił w wolnym czasie iść i pokopać z dzieciakami pod blokiem. I nie szukał przy tym kamer i dziennikarzy. Piłkę wtedy się oglądało, bo było widać miłość do sportu. Teraz? Każdy z każdym skłócony, wieczne fochy, prowokacje, kluby zmieniane co chwilę za kwoty wyssane z palca. Teraz już transfery nie emocjonują. W sumie nic nie emocjonuje. Po prostu pracownicy poprawnie wykonujący swój zawód, i w sporej części nic więcej. To jak z aktorami. Można mieć najlepsze szkoły aktorskie, być mistrzem w swoim fachu, a i tak nie dorównać komuś, kto jest słaby, ale kocha to co robi. Bo tego drugiego ogląda się z przyjemnością, angażuje się bardziej... I nikomu nie zabraniam wykonywania swojego zawodu. Mówi się, że nie ma księży z powołania, nie ma nauczycieli z powołania. Piłkarzy też już nie ma z powołania. W sumie to kto jest?